- Jak Ty wyglądasz? -
Lena spojrzała na mnie dziwnie i z politowaniem. Dopadłam lusterko
z myślą, że pewnie się rozmazałam, albo mam coś na czole, ale
nic takiego nie dojrzałam. - Mówię o twoim ubiorze. - Spojrzałam
na swoje jeansy, lakierki (tak zabawnie nazywam moje trampki koloru
czarnego, które mają połyskujące elementy), tunikę. Nie
rozumiałam co jest nie tak, chociaż przy Lenie, która miała na
sobie spódnicę, kolorową marynarkę i szpilki, ja wypadałam jak
co najmniej uboga krewna. - Przebież się. Tam mogą być fajni
faceci. - Lena jest ładną, miła dziewczyną, wykształconą,
pracującą, mądrą...mogłabym wymieniać same najlepsze
określenia. Jednak jest sama i bardzo ją to boli. Dlatego od
pewnego czasu usilnie poszukuje swojej drugiej połówki i według
niej prawie w każdym miejscu można spotkać szczęście więc
zawsze jest elegancka i przygotowana, aby przywitać radośnie
miłość.
- Myślałam, że idziemy
na szkolenie – odburknęłam. Lena namówiła mnie, aby pójść z
nią na wykład dotyczący zastosowania zaawansowanych technologii we
współczesnym biznesie. Jest on darmowy i przy zapisie nikt nie
wymagał podania miejsca zatrudnienia jedynie imię i nazwisko oraz
adres e-mail. Zgodziłam się, chociaż dopiero teraz dociera do
mnie, że tutaj raczej chodzi o zaradnego pana, najlepiej biznesmena,
którego można poznać, a nie koniecznie wiedza, którą można
zdobyć.
- No właśnie więc
przebieraj się, bo się spóźnimy. - Lena namawiała mnie na
najróżniejsze sukienki i spódnice z wielkimi dekoltami, ale
uparłam się, że idę w jeansach. Założyłam jednak szpilki i
marynarkę, abym, jak to Lena ujęła, nie odstraszyła jej
szczęścia:)
- Jakie tu skarby – powiedziała zauroczona Lena. Popatrzyłam w tym samym kierunku co ona, gdy stanęłyśmy w progu sali wykładowej. Zwyczajne pomieszczenie, rzutnik, krzesła, które w większości były zajęte.
- Zapomniałaś już jak
to jest się szkolić czy co? - patrzyłam z przechyloną głową, bo
nie wiedziałam o czym ona mówi. Lena przewróciła oczami.
- Majka! Z jakiej epoki ty
piszesz teraz magistra? Prehistorii? Bo mam wrażenie, że tylko
dinozaura byś dostrzegła. Faceci tu są, widzisz?
- No i?
- Oj, widzę, że
zdziczałaś przy tym komputerze. Choć, znajdziemy gdzieś jakieś
fajne miejsce i już chyba nawet wiem gdzie – pociągnęła mnie za
sobą. Przepychałyśmy się między krzesłami, bo Lena upatrzyła
sobie miejsca w przedniej części sali, ale między grupką panów w
marynarkach. Nim zdążyłam usiąść ona już zapoznawała się z
towarzystwem. Ja postanowiłam skupić się na wykładzie, który
właśnie się zaczynał.
Zapomniałam ściszyć
telefon, w którym rozbrzmiało na całą salę radosne ćwierkanie
ptaków, świadczące o nadejściu wiadomości sms. Akurat panowała
w tym momencie cisza więc wszyscy popatrzyli w moim kierunku. -
Przepraszam – odparłam i czułam, że się rumienię. Wyciągnęłam
czym prędzej telefon, aby ukrócić radosny śpiew ptaków. Po
chwili jednak zauważyłam, że osoby siedzące najbliżej mnie nadal
mi się przyglądają z jakąś dziwną miną. Zorientowałam się,
że wszyscy na bieżąco śledzą w sieci, to o czym jest mowa, na różnego
rodzaju tabletach, smartfonach i innych wynalazkach. Ja z moją
nokią, w którą wklepywałam odpowiedź na sms, literka po literce,
naciskając kolejne klawisze klawiatury, wyglądałam tutaj co
najmniej nie na miejscu. Uśmiechnęłam się więc czując jak
poliki mi palą i schowałam czym prędzej mój objaw bądź co bądź
wykluczenia technologicznego. Ostatnio były ważniejsze wydatki niż
telefon, a ten jeszcze służył więc nawet nie przyszło mi na
myśl, że mogę gdzieś źle z nim wyglądać.
Po szkoleniu czekały na
nas okazałe półmiski z jedzeniem.
- Rafaello – odparłam
na widok góry smakowitych cukierków, którymi można było
częstować się do woli. Szkolenie było dofinansowane z funduszy
unijnych więc zapewnienie cateringu jest niemal obowiązkowe.
- Gdzie? - rozejrzała się
z zapałem po sali Lena.
- Przed nami. A gdzie
niby. Chodźmy nim nam zjedzą – ponagliłam.
- Faceta ci zjedzą? Co ty mówisz?
- Jakiego faceta? Słodycze
tam są – wskazałam brzydko palcem.
- Jestem tobą załamana.
Już myślałam, że kogoś wyrwałaś, a ty mi o słodyczach. Nie
dziękuję, bo odkłada się to na boczkach, a muszę mieć dobrą
figurę.
- Phi, a ja spalę
biegając. A jak za darmoszkę to co ma się marnować:)
Lena powędrowała w innym
kierunku niż ja, bo właśnie upatrzyła kolejnego pana, który może
być potencjalnym kandydatem na jej przyszłe szczęście.
- Ja też często robię
takie prowokacje i sprawdzam jak ludzie reagują na przedmioty, które
wyszły już z użycia? Dobry numer odstawiłaś. Widziałaś minę prowadzącego?
Ha ha. Młody szkrab, na życiu się nie zna - gdy ja opychałam się
kolejnymi słodkościami zagadał do mnie jakiś mężczyzna. Na
początku zrobiłam wielkie oczy. Po chwili dotarło do mnie, że
chodzi mu o mój telefon. Spowolniłam więc przeżuwanie dając do
zrozumienia, że nie bardzo mogę odpowiadać, bo jem i tylko się uśmiechałam i wzruszałam ramionami udając, że rozumiem o co chodzi. - Ale ma
talent chłop. Jego rady są naprawdę pomocne. - Pomyślałam, że
wszystko byłoby fajne gdybym ja chociaż rozumiała o czym był ten
wykład. Bo poza tytułem szkolenia to niewiele rozumiałam. I
jeszcze mam się wypowiedzieć? Czułam jak moja twarz na nowo
nabiera koloru czerwonego. A moje przeżuwanie spowolniło do ledwo
co widocznych ruchów. Na szczęście ktoś zagadał mojego rozmówcę,
a ja czmychnęłam pozostawiając za sobą słodkości, które
znikały w zastraszającym tempie.
Lenie nie udało się
znaleźć swojego szczęścia, mimo iż wymieniła się kilkoma
numerami telefonów. Zapowiedziała mi jednak kolejne szkolenia,
które wypatrzyła i koniecznie, jak to powiedziała, muszę iść z
nią. Wręczyła mi kartkę z rozpisanymi dniami i godzinami
zbliżających się wykładów.
- A czy ty chociaż
rozumiałaś o czym oni mówią?
- A czy to ważne?
- O matko! Podeślij mi
chociaż linki, abym mogła się zapoznać z tematyką, bo oni
gadają, a ja nie wiem o czym. A jak mnie zagadują to tylko oczy
wywalam. Jeszcze taki wytrzesz mi zostanie.
- Nie przejmuj się Kochana. Zobaczysz czeka nas wspaniała przyszłość. Czuję to po prostu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz