czwartek, 3 października 2013

- Jak Ty wyglądasz? - Lena spojrzała na mnie dziwnie i z politowaniem. Dopadłam lusterko z myślą, że pewnie się rozmazałam, albo mam coś na czole, ale nic takiego nie dojrzałam. - Mówię o twoim ubiorze. - Spojrzałam na swoje jeansy, lakierki (tak zabawnie nazywam moje trampki koloru czarnego, które mają połyskujące elementy), tunikę. Nie rozumiałam co jest nie tak, chociaż przy Lenie, która miała na sobie spódnicę, kolorową marynarkę i szpilki, ja wypadałam jak co najmniej uboga krewna. - Przebież się. Tam mogą być fajni faceci. - Lena jest ładną, miła dziewczyną, wykształconą, pracującą, mądrą...mogłabym wymieniać same najlepsze określenia. Jednak jest sama i bardzo ją to boli. Dlatego od pewnego czasu usilnie poszukuje swojej drugiej połówki i według niej prawie w każdym miejscu można spotkać szczęście więc zawsze jest elegancka i przygotowana, aby przywitać radośnie miłość.
- Myślałam, że idziemy na szkolenie – odburknęłam. Lena namówiła mnie, aby pójść z nią na wykład dotyczący zastosowania zaawansowanych technologii we współczesnym biznesie. Jest on darmowy i przy zapisie nikt nie wymagał podania miejsca zatrudnienia jedynie imię i nazwisko oraz adres e-mail. Zgodziłam się, chociaż dopiero teraz dociera do mnie, że tutaj raczej chodzi o zaradnego pana, najlepiej biznesmena, którego można poznać, a nie koniecznie wiedza, którą można zdobyć.
- No właśnie więc przebieraj się, bo się spóźnimy. - Lena namawiała mnie na najróżniejsze sukienki i spódnice z wielkimi dekoltami, ale uparłam się, że idę w jeansach. Założyłam jednak szpilki i marynarkę, abym, jak to Lena ujęła, nie odstraszyła jej szczęścia:)

- Jakie tu skarby – powiedziała zauroczona Lena. Popatrzyłam w tym samym kierunku co ona, gdy stanęłyśmy w progu sali wykładowej. Zwyczajne pomieszczenie, rzutnik, krzesła, które w większości były zajęte.
- Zapomniałaś już jak to jest się szkolić czy co? - patrzyłam z przechyloną głową, bo nie wiedziałam o czym ona mówi. Lena przewróciła oczami.
- Majka! Z jakiej epoki ty piszesz teraz magistra? Prehistorii? Bo mam wrażenie, że tylko dinozaura byś dostrzegła. Faceci tu są, widzisz?
- No i?
- Oj, widzę, że zdziczałaś przy tym komputerze. Choć, znajdziemy gdzieś jakieś fajne miejsce i już chyba nawet wiem gdzie – pociągnęła mnie za sobą. Przepychałyśmy się między krzesłami, bo Lena upatrzyła sobie miejsca w przedniej części sali, ale między grupką panów w marynarkach. Nim zdążyłam usiąść ona już zapoznawała się z towarzystwem. Ja postanowiłam skupić się na wykładzie, który właśnie się zaczynał.

Zapomniałam ściszyć telefon, w którym rozbrzmiało na całą salę radosne ćwierkanie ptaków, świadczące o nadejściu wiadomości sms. Akurat panowała w tym momencie cisza więc wszyscy popatrzyli w moim kierunku. - Przepraszam – odparłam i czułam, że się rumienię. Wyciągnęłam czym prędzej telefon, aby ukrócić radosny śpiew ptaków. Po chwili jednak zauważyłam, że osoby siedzące najbliżej mnie nadal mi się przyglądają z jakąś dziwną miną. Zorientowałam się, że wszyscy na bieżąco śledzą w sieci, to o czym jest mowa, na różnego rodzaju tabletach, smartfonach i innych wynalazkach. Ja z moją nokią, w którą wklepywałam odpowiedź na sms, literka po literce, naciskając kolejne klawisze klawiatury, wyglądałam tutaj co najmniej nie na miejscu. Uśmiechnęłam się więc czując jak poliki mi palą i schowałam czym prędzej mój objaw bądź co bądź wykluczenia technologicznego. Ostatnio były ważniejsze wydatki niż telefon, a ten jeszcze służył więc nawet nie przyszło mi na myśl, że mogę gdzieś źle z nim wyglądać.

Po szkoleniu czekały na nas okazałe półmiski z jedzeniem.
- Rafaello – odparłam na widok góry smakowitych cukierków, którymi można było częstować się do woli. Szkolenie było dofinansowane z funduszy unijnych więc zapewnienie cateringu jest niemal obowiązkowe.
- Gdzie? - rozejrzała się z zapałem po sali Lena.
- Przed nami. A gdzie niby. Chodźmy nim nam zjedzą – ponagliłam.
- Faceta ci zjedzą? Co ty mówisz?
- Jakiego faceta? Słodycze tam są – wskazałam brzydko palcem.
- Jestem tobą załamana. Już myślałam, że kogoś wyrwałaś, a ty mi o słodyczach. Nie dziękuję, bo odkłada się to na boczkach, a muszę mieć dobrą figurę.
- Phi, a ja spalę biegając. A jak za darmoszkę to co ma się marnować:)
Lena powędrowała w innym kierunku niż ja, bo właśnie upatrzyła kolejnego pana, który może być potencjalnym kandydatem na jej przyszłe szczęście.

- Ja też często robię takie prowokacje i sprawdzam jak ludzie reagują na przedmioty, które wyszły już z użycia? Dobry numer odstawiłaś. Widziałaś minę prowadzącego? Ha ha. Młody szkrab, na życiu się nie zna - gdy ja opychałam się kolejnymi słodkościami zagadał do mnie jakiś mężczyzna. Na początku zrobiłam wielkie oczy. Po chwili dotarło do mnie, że chodzi mu o mój telefon. Spowolniłam więc przeżuwanie dając do zrozumienia, że nie bardzo mogę odpowiadać, bo jem i tylko się uśmiechałam i wzruszałam ramionami udając, że rozumiem o co chodzi. - Ale ma talent chłop. Jego rady są naprawdę pomocne. - Pomyślałam, że wszystko byłoby fajne gdybym ja chociaż rozumiała o czym był ten wykład. Bo poza tytułem szkolenia to niewiele rozumiałam. I jeszcze mam się wypowiedzieć? Czułam jak moja twarz na nowo nabiera koloru czerwonego. A moje przeżuwanie spowolniło do ledwo co widocznych ruchów. Na szczęście ktoś zagadał mojego rozmówcę, a ja czmychnęłam pozostawiając za sobą słodkości, które znikały w zastraszającym tempie.

Lenie nie udało się znaleźć swojego szczęścia, mimo iż wymieniła się kilkoma numerami telefonów. Zapowiedziała mi jednak kolejne szkolenia, które wypatrzyła i koniecznie, jak to powiedziała, muszę iść z nią. Wręczyła mi kartkę z rozpisanymi dniami i godzinami zbliżających się wykładów.
- A czy ty chociaż rozumiałaś o czym oni mówią?
- A czy to ważne?
- O matko! Podeślij mi chociaż linki, abym mogła się zapoznać z tematyką, bo oni gadają, a ja nie wiem o czym. A jak mnie zagadują to tylko oczy wywalam. Jeszcze taki wytrzesz mi zostanie.
- Nie przejmuj się Kochana. Zobaczysz czeka nas wspaniała przyszłość. Czuję to po prostu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz