DZIEŃ III. NIANIOWEEK
Dziś dzieci szły do szkoły na popołudnie. Myślałam, że będziemy wylegiwali się dłużej, ale już przed godz. 8 Patryk z Patrycją zajrzeli do mnie do pokoju z pytaniem czy śpię. Wstałam więc, aby przygotować śniadanie. Odsłoniłam w kuchni zasłonę i zobaczyłam pająka. Rozdarłam się na cały dom. Od dziecka boją się pająków. Gdziekolwiek pojawił się w moim pobliżu taki "kudłaty stwór", tata, jak na obrońcę rodziny przystało, ratował mnie od czyhającego na me życie pająka. Taki obraz pozostał mi w pamięci. Teraz, na mój krzyk przybiegły dzieci z troską na twarzy, co takiego mogło mi się złego przytrafić. Ja nie mogłam się poruszyć.
- Oooooo jaki słodki pajączek – zawołał Patryk, a ja od razu się ocknęłam i zamrugałam nerwowo.
- Słodki coooo?
- Pajączek. Zobacz ciociu jaki on malutki i przerażony.
- Yyyyy.
- Może jest głodny, musimy go nakarmić!
- Że cooo? - Patryk zaczął się przyglądać „potworowi” i mówić do niego zdrobniale.
- Jaki on słodki. Może chcesz go ciociu pogłaskać?
- Nieeeee. Bryyyy. Ja się może zajmę śniadaniem – uciekłam czym prędzej ze strefy zagrożenia. W tym czasie dzieci przeniosły pająka na dwór i nie odeszły dopóki nie miały pewności, że jest bezpieczny. Jeszcze przez dłuższy czas było mi gorąco po tym bliskim spotkaniu z pająkowym „potworem”.
Na dworze mżyło, więc musieliśmy ubrać się w przeciwdeszczowe kurtki i kalosze. Po drodze dzieci napotykały na żuczki i ślimaki, które zbierali z drogi i przenosiły na trawę. Przez to wydłużał nam się czas dojścia do szkoły.
- Chodźcie Moi Drodzy, bo spóźnimy się do szkoły – ponagliłam. Na to Patryk popatrzył na mnie ze srogą miną.
- Ależ ciociu, te ślimaki są przerażone. Czyha na nie niebezpieczeństwo. Mogą zginąć. Musimy je uratować, bo są potrzebne naszemu środowisku. Szkoła nie jest teraz najważniejsza.
- No właśnie, jak będzie trzeba to szybko nadrobimy lekcje. Życie jest ważniejsze – dodała Pati.
No tak, aż mi się głupio zrobiło z mojej ignorancji do mikroskopijnego życia i chcąc nie dopuścić do spóźnienia się i zyskać w oczach dzieci zaczęłam im pomagać.
Na obiad mieliśmy makaron (wcześniej ugotowałam) oraz kurczak ze szpinakiem (dzieło Agnieszki). Nie mogliśmy się nachwalić pysznej kuchni Agi i postanowiłam napisać do niej sms:
"Aga! Twoj kurczak ze szpinakiem to niebo w gebie :) mniami:)" . W odpowiedzi dostałam:
"Twe slowa to miod na me serce:-D"
Ja miałam do wysłania CV więc po odrobieniu lekcji zasiadłam do kompa. Patryk grał w gierkę ręczną, a Pati rysowała. Obok nas usadowiła się Fela i Klara. Na podłodze Kruszyna. I tak oto zaczęłam żyć w komitywie ze zwierzętami. Patryk coś mówił po cichu. Chcąc zażartować do niego powiedziałam:
- A ty
co, Patryczku, sam do siebie mówisz?
- Tak.
- Postanowiłeś z kimś mądrym pogadać, wiec najlepiej ze sobą?
- No pewnie, mam przecież same A w szkole - powiedział ze spokojem nie odrywając się od gierki.
- Tak.
- Postanowiłeś z kimś mądrym pogadać, wiec najlepiej ze sobą?
- No pewnie, mam przecież same A w szkole - powiedział ze spokojem nie odrywając się od gierki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz