Jaaaaaaaaaaaaaa zadzwonili
do mnie o rozmowę kwalifikacyjną do urzędu! "Państwowa
posadka to niezła gratka" jak mawia Mania :D Po potwierdzeniu
dnia oraz godziny i zakończeniu rozmowy zaczęłam skakać z radości
jak opętana wyczyniając różne wygibasy przed lustrem. "I co
niedowiarku" – mówiłam do swojego odbicia. - "Inni
wiedzą, że jesteś dobra. No bo kogo zaprosili na rozmowę do
urzędu, no kogo? Mnie. Mnie. MNIE :D MNIE :D Ha ha ha SUPER :D
O ile poranne wstawanie
było dla mnie do tej pory wielkim wyczynem, tak dziś wstałam o
świcie i poszłam biegać (zgodnie z założeniem robię tak od
kilku dni). Chociaż w moim wykonaniu to raczej "szłobieg"
z przewagą pierwszego członu, czyli spaceru. Ale faktycznie lepiej
się czuję no i poznaję nowe, dotychczas nieznane okolice (bo nie
wszędzie dowiezie autobus czy samochód, a nogi poniosą praktycznie
gdzie chcemy). Później wzięłam pachnącą kąpiel i przez dwie
godziny zastanawiałam się co na siebie włożyć. Nic nie
odpowiadało do powagi miejsca. Przecież to MAGISTRAT! Musze się
tam dobrze zaprezentować! Moja jedyna biała koszula (dawno nic nie
kupowałam, bo kasy brak) wydawała mi się szara, a spódnica i
marynarka jakaś ściuchana. Po dokonaniu kilkudziesięciu
przymiarek, w końcu ubrałam się w to co miałam na rozmowy
kwalifikacyjne - swój roboczy (o ironio) mundurek (owa ściuchana
marynarka, spódnica i koszula, która niby jest biała, a dziś nie
wygląda). Przywdziewając pogodny uśmiech wyszłam z mieszkania.
Moja radość trochę
zmalała, gdy na miejscu okazało się, że na rozmowę zaproszono
także 10! innych osób. W tym samym czasie, chociaż jak się
zorientowałam różnica wynosiła 10 minut (gorzej niż u lekarza,
tam chyba dają 15 minut na wizytę). Wychodzący mięli różne
miny. Co niektórzy dzielili się swoimi wrażeniami, a nawet
pytaniami, które otrzymali.
- Wesoło było. Ale
trzeba mieć wiedzę. Zapytali mnie o 5 najważniejszych inwestycji
realizowanych z funduszy unijnych w ostatnich latach – powiedział
jeden z nich.
Od drzwi dzieliły mnie
trzy osoby. Młoda dziewczyna siedząca najbliżej wejścia zapytała
pozostałych czy znamy odpowiedź.
- Jesteś moją
konkurentką. Chyba żartujesz, że będę ci podpowiadała –
odparła siedząca obok mnie dziewczyna, która ukryła od razu nos w
jakiś ustawach.
O matko – pomyślałam i
odechciało mi się już tutaj dłużej siedzieć :(
Gdy nadeszła moje kolej
weszłam do pokoju, gdzie siedziało 5 osób (dwie panie,
wystylizowane blondynki i trzech panów raczej mniej okazałych) przy
okrągłym stole. Było tylko jedno miejsce wolne więc tam usiadłam.
- I jak samopoczucie pani
Maju?
- A dziękuję. Dobrze,
chociaż troszkę stresowo.
- Niech się pani nie
denerwuje my tutaj nikogo żywcem nie pożeramy – zaśmiali się
wszyscy.
- Ja to bym nawet pani nie
tknęła bo jestem wegetarianką – znowu śmiech. Spróbowałam się
chociaż uśmiechnąć, bo jakoś te żarty mnie nie bawiły.
- Dzisiaj jakość tego
jedzenia jest straszna, jak tak dalej będzie to pochorujemy się.
Trzeba uważać co się je...
- Albo sporty uprawiać.
- A pani uprawia jakiś
sport – spojrzał na mnie jeden z rozmówców i puścił dziwne
oczko.
- yyyy – nie zdążyłam
odpowiedzieć, bo mi przerwano...
- Ja to się męczę samym
wstawaniem rano, a co jeszcze sporty uprawiać, chociaż teraz taka
ładna pogoda...
- No właśnie, ostatnio
jechałem z rodziną na Kaszuby. Taka fajna pogoda była. Ile tam
ludzi się kręciło. Masakra. Nie ma jak odpoczywać...
Z przyklejonym uśmiechem
na twarzy śledziłam bieg tej rozmowy i zastanawiałam się co ja
tutaj robię. W końcu odezwał się jeden pan, który akurat
spojrzał na moje CV. Może jednak nie wszystko stracone –
pomyślałam.
- Pani Maju widzę, że ma
pani duże doświadczenie. To się chwali. Czyli na pewno sobie pani
w życiu poradzi – wszyscy jakoś się dziwnie, porozumiewawczo
zaśmiali.
- Nie rozumiem.
- Mówię, żeby się pani
nie martwiła jak tutaj nie wyjdzie. Ma pani duże możliwości.
Dziękujemy za spotkanie. Wszystkiego dobrego. Wierzymy w panią.
- Przecież nawet mnie
państwo o nic nie zapytali.
- Wszystko mamy w CV.
- To po co ta rozmowa?
- Aby poznać kandydata.
No i takie są procedury. Na razie dziękujemy. Zadzwonimy.
Nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć wołano już kolejnego kandydata a mi w ten sposób dano
do zrozumienia, że mam sobie iść. Nikt nie wstał, nikt nie
uścisnął mi dłoni. Magistrat? To tak się postępuje w państwowej
instytucji?
Gdy wyszłam na ulicę i
zobaczyłam roześmianych ludzi, pogodnie świecące słońce to z
tych wszystkich emocji napłynęły mi łzy do oczu. No co za... Jak
tak można? Rozumiem, że mogę nie odpowiadać na dane stanowisko,
ale po co robić taką szopkę? MASAKRA.
Idąc tak w złości
zadzwoniła do mnie mama. - Nic się nie martw. Przyjedź do nas.
Odpoczniesz, zrelaksujesz się i ze spokojną głową pomyślisz co
dalej. Właśnie przyniosłam dobre ziemniaczki. Usmażę twoje
ulubione placki ziemniaczane.
- Przekonałaś mnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz