sobota, 3 sierpnia 2013

To niesamowite co ludzka szafa potrafi w sobie zmieścić. Nie raz wydawało mi się, że nie mam co na siebie włożyć, a przeglądając dokładniej zawartość odnajduję niezłe skarby. Bluzki, spódniczki, spodenki dobrych marek (zakupione jeszcze za „pracowniczych” czasów), których ani razu na siebie nie włożyłam. W sklepie nie mogłam przejść obojętnie obok danej rzeczy, a w domu okazywało się, że nic z moich dotychczasowych ciuchów nie pasuje do kompletu więc odkładałam, aby poczekało na dobranie odpowiedniego fatałaszka czy dodatku. A że w międzyczasie kupowałam także inne rzeczy to o tym zapominałam i tak zaległo w szafie aż do dziś. Postanowiłam je sprzedać, tak jak radziła przyjaciółka.
- Maniu ratuj!
- O matko, co się stało – zapytała Mania, gdy usłyszała w telefonie mój piskliwy głos.
- Tak jak radziłaś, przejrzałam szafę i znalazłam sporo rzeczy (nawet zapomniałam o ich istnieniu). Ale mi się one podobają. Nie wiem, które mam wybrać do sprzedaży!
- Ha, ha kolekcjonerka!
- To nie jest śmieszne, może mi się przydadzą, zwłaszcza teraz, gdy nie mam pracy.
- A masz tam jakieś ubrania, których nie ubierałaś od pół roku?
- Są nawet takie, których nie ubrałam ani razu, a zakupiłam ponad rok temu.
- To wszystkie te rzeczy są do sprzedania.
- Ale mi żal się z nimi rozstawać!
- A z kolekcjonowania ciuchów masz jakiś zysk?
- yyy...no...nie...
- Więc masz odpowiedź. Jeśli czegoś nie założyłaś od pół roku, to nie oszukujmy się, nie ubierzesz już prawdopodobnie wcale. Ciuchy wychodzą z mody, nie ma sensu ich magazynować. Pakuj je i na targ. Jak coś sprzedaż to kupisz sobie fajniejszy ciuch. Ja sama kupuję bez mierzenia, a w domu okazuje się, że albo za małe, albo za duże. I uwierz mi, czekanie na schudnięcie lub przytycie do niczego nie prowadzi. Słuchaj rad zakupoholiczki – roześmiała się.
Popatrzyłam na zgromadzoną stertę i westchnęłam z żalem. Ale co zrobić, ekonomia nami rządzi.





Na ryneczek pojechałyśmy o 8 rano. Na miejscu wybrałyśmy stoisko i rozłożyłyśmy nasze skarby. Rozwiesiłam na wieszakach moje ciuchy. Dookoła rozstawiało się wiele osób. Oferowali różne rzeczy: książki, ubrania, ręczne wyroby, a także żywność z domowego ogródka i produkty z asortymentu większych firm. To taki specjalny ryneczek.
- Porozrzucaj swoje ciuchy na ladzie. Ludzie lubią szperać. Za ładnie rozwieszonymi rzeczami przejdą się do galerii. Tutaj się to nie sprawdzi – poradziła mi Ania, ze stoiska obok. Dopiero ją poznałam. Sprzedaje torby z filcu. Świetne są. Prowadzi swój sklep internetowy, ale w soboty przychodzi także na rynek.
- Czy tutaj da się zarobić?
- Różnie bywa. Zależy jaki dzień. Jak nie ma pogody to i ludzie się nie kręcą. Nie ma też reguły na to co się w danym dniu sprzeda.
- Nie wygląda to na łatwy zarobek.
- A co dziś jest łatwe? A przecież trzeba coś robić. Od siedzenia w domu manna nie spada – uśmiechnęła się życzliwie.

Tego dnia jednak ludzie się kręcili. Faktycznie, jak miałam ubrania porozwieszane to ludzie przechodzili obojętnie. Gdy je rozrzuciłam na ladzie to amatorów szperania znalazło się wielu. Ze sprzedanej, pierwszej bluzki strasznie się ucieszyłam. Później byli następni klienci. W sumie zarobiłam (po odliczeniu opłaty za stoisko i dojazd) 110 zł. Nieźle jak na pierwszy dzień.

Dla uczczenia tego faktu poszłyśmy (ja, Mania i Ania) na kawę. Robienie zakupów, w jakiej formie by nie były, przynosi wiele radości. Ta kawa kupiona w nagrodę za udany poranek zupełnie inaczej smakuje niż zrobiona w domu. Lepiej. Możliwość zakupów daje nam poczucie pewnej pozycji, która udało nam się osiągnąć swoją pracą. O ile lepiej byłoby w naszym kraju gdyby wszyscy swobodniej mogli robić zakupy. Ja zarabiając pieniądze, wydawałabym je nabywając różne (mniej bądź bardziej potrzebne) rzeczy, podatki wpływałyby do budżetu i koło by się kręciło...ach

- Co tak wzdychasz ciężko? Ciesz się – wyrwała mnie z zamyślań Mania.
- Myślę właśnie, że ta kawa fajniej smakuje gdy mogę sobie na nią pozwolić.
- Zarobione pieniądze cieszą – dodała Ania.
- Udało mi się dziś, dzięki waszym podpowiedziom. Jednak marny ze mnie handlowiec. Widziałam jak na targu ludzie przekrzykują się ze swoją ofertą, zapraszają na stoisko. Dla mnie mistrzowie. Ja tak nie potrafię.
- Wszystkiego można się nauczyć – odparowała wiecznie optymistyczna Mania.
- Nie koniecznie, ja predyspozycji do handlu to raczej nie mam. Ale może w internecie bym pohandlowała? Słyszałam, że ludzie kupują okazjonalnie różne rzeczy i sprzedają je na allegro.
- Z tym trzeba też uważać. Jak sprzedajesz za małą kwotę to nie ma problemu. Ale w miarę jedzenia apetyt rośnie. A wtedy skarbówka może się przyczepić.
- No tak, ciągle jakieś przeszkody - spochmurniałam.
- To założy się działalność i otworzy sklep internetowy – wyparowała Mania. - Patrz na możliwości, a nie na przeszkody. A teraz zdrówka za udany dzień! Wyganiamy smutasy!
Wzniosłyśmy toast pyszną kawą :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz