niedziela, 8 grudnia 2013

- Oj, zapomniałabym. Przyszło to do ciebie – mama wręczyła mi kolorową kartkę, która była zaproszeniem na "spotkanie po latach naszej klasy z podstawówki". Wymalowane słoneczko uśmiechało się do mnie. Przeniosłam się myślami do szkolnej ławki. Wtedy było tak fajnie, beztrosko i zabawnie. Siedziałam z Bodźką, klasową agentką. W jej towarzystwie ciągle się śmiałam. Za nami rozrabiali Siwy, który wdzięczną ksywę zdobył od nazwiska i Nerka, syn lekarza. Ciągle opowiadał nam o różnych chorobach nerek i stąd wzięło się jego przezwisko. W klasie było nas ponad 25 osób. Już nawet nie pamiętam wszystkich. Zapragnęłam ich zobaczyć i dowiedzieć się co się u nich dzieje. Wiele osób wyjechało za granicę za chlebem i nasze kontakty się urywały. Na początku ucieszyłam się ze spotkania. Po chwili jednak posmutniałam.
- Nie cieszysz się? Takie spotkania są fajne. Zobaczysz jak się ludzie pozmieniali, powspominacie dawne czasy.
- I co ja im wszystkim powiem? Wychodząc z podstawówki mieliśmy plany, marzenia. Niektórzy wyjechali za granicę, inni są w kraju, ale z tego co słyszałam to nieźle im się powodzi. A ja co osiągnęłam?
- To, że masz przejściowe kłopoty to nie koniec świata. Każdy jakieś ma. W końcu jednak się skończą, zobaczysz. A teraz ciesz się z tego co jest, bo później będziesz żałowała, że czas zmarnowałaś na marudzenie.
- Ale mi wstyd tam się pokazać.
- A co, zabiłaś kogoś? Ukradłaś coś? Na ulicy śpisz? Zarabiasz pod latarnią? - Mama patrzyła na mnie pytająco, a ja robiłam coraz większe oczy. - Też mi się wydaje, że nie, więc nie wiem, czego masz się wstydzić. Idź i dobrze się baw. Tylko nie upij się za bardzo. Panna klasę musi trzymać. No i ubierz się ładnie, a nie w tych dresach ciągle chodzisz - moja mama uparcie wierzyła, że dobrym wyglądem można nie tylko poprawić sobie humor, ale i wiele załatwić.
- To nie dresy mamo, to spodnie.
- To ich nie zakładaj. Masz tyle fajnych ubrań. Chyba muszę sama ci remanent w szefie zrobić.
- Mam większe zmartwienia niż to jak wyglądam.
- Jak źle wyglądasz to i wydaje ci się, że jest gorzej niż w rzeczywistości. Masz ładnie wyglądać i iść z podniesioną głową do przodu. Wszystko się jeszcze poukłada. Wspomnisz moje słowa.

                                                        * * *

- A Ty co masz taką markotną minę? – Po powrocie od rodziców odwiedziłam Manię. Poczęstowała mnie pysznym ciastem, które zrobiła, ale ja jakoś nie miałam apetytu i tylko grzebałam łyżeczką.
- Moja klasa z podstawówki chce się spotkać po latach.
- Ale fajnie...
- Jasne, fajnie. Większość z nich za granicą pracuje, inni gdzieś w Polsce, ale sobie radzą, a ja co?
- Wiesz ile osób teraz nie ma pracy? To jeszcze nie koniec świata.
- Jakoś mnie to nie pociesza i nie bardzo mam ochotę tam iść. I co ja im powiem?
- Jak masz taki problem to zmyśl coś. Powiedz, że jesteś modelką na zagranicznych wybiegach i dlatego nie słychać o tobie w Polsce.
- Ha ha ha spojrzą na mnie i od razu uwierzą.
- A widziałaś jakie szkapy chodzą po wybiegach? - Mani chodziło o wygląd.
- Właśnie, chude osoby, a mi oponka rośnie wielka.
- Co, zimówki zarzuciłaś? - roześmiałyśmy się z Manią. - Daj spokój, to tylko spotkanie ze starymi znajomymi. Żaden koniec świata. Zawsze też możesz powiedzieć, że prowadzisz ten swój biznes na drodze. Czekaj, jak to było? "Magister masujący różnymi technikami". Kto wie, może tam jacyś zestresowani biznesmeni będą i relaks im się przyda.
- No pewnie. I przy piwku dam im próbkę swoich umiejętności.
- No widzisz, wiedziałam, że sobie poradzisz.
- A mama mi mówiła, że nie mam się czego wstydzić, jak pod latarnią nie zarabiam...
- Bo ty jesteś ekskluzywna wersja.
- Wariatka!
- Maruda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz